Sunday, September 21, 2014

Breastfeeding vs. bottles :)

Ekm... obiecałam sobie, że odpuszczę ten temat, ale niestety powraca on co jakiś czas w telewizji i gazetach. Co gorsza w gazetach (szczególnie) dla przyszłych i młodych mam.

Pierwsze co chciałam napisać to, że przestał działać jeden z moich ulubionych blogów nawsiwjaponi.blogspot.com. Strasznie mi szkoda, bo był naprawdę świetnie prowadzony. Mam nadzieję, że Anna Ikeda wróci kiedyś z nowym blogiem.


A teraz do meritum.
Dzisiaj na onet.pl przeczytałam tłumaczenie artykułu z jakiejś obcojęzycznej gazety nt. walki mamy karmiące piersią vs. mamy butelkowe. Wydawało mi się, że temat, a właściwie mała wojna światowa jest już w tym temacie zakończona, ale myliłam się. Przy okazji czytania tego artykułu, przypomniał mi się inny, czytany niedawno w gazecie dla młodych mam (bo nie ukrywajmy najczęściej to one czytają te gazety). Art. był opowieścią mamy bliźniaczek o tym jak to ona się "poświęciła" żeby jej dzieci były karmione piersią, bo dzięki temu nie chorują. 
No ciśnienie mi się podniosło. Jestem mamą butelkową, nieco z wygody a nieco z musu. Z musu, ponieważ po porodzie Niecierpliwe dziecię nie chciało ssać piersi. W żadnej dostępnej kombinacji. Menżu nawet pojechał o laktator elektryczy Medela byleby Niecierpliwe dziecię dostawało moje mleko, a ja karnie na podtrzymanie laktacji wstawałam w nocy ściągać mleko i piłam herbatki na laktację. Niestety herbatki uczuliły, a z powodu leków anytalergicznych laktacja właściwie zanikła.

Na początku płakałam i w myślach mówiłam sobie, że słaba ze mnie matka, ale po kilku dniach dałam na luz. niecierpliwe dziecię całkiem nieźle przyjęło mleko modyfikowane i tak już zostało. A ja? A ja byłam szczęśliwa, że ona jest najedzona i zadowolona. Laktacja sama wygasła.

Dlatego totalnie nie rozumiem nagonki na mamy karmiące MM. Ich wybór, a czasami potrzeba. Grunt, żeby one i dzieci były szczęśliwe :).

Dlatego nie ma co się katować tylko robić jak się uważa.

I wbrew temu co piszą, Niecierpliwe dziecię, aż do momentu przeprowadzki, a w zasadzie pójścia do żłobka nie chorowało. dlatego pisanie, czy mówienie, że dziecko nie chorowało bo było karmione piersią jest krzywdzące i nie powinno w ogóle mieć miejsca.
Sytuacja zmieniła się w momencie pójścia do żłobka. Po pierwszym tygodniu było przeziębienie - i tydzień w plecy. 

Po kolejnym miesiącu, zapalenie górnych dróg oddechowych + weekend z jelitówką. Na szczęście jelitówka przeszła całkiem spokojnie, bo była tylko biegunka. Drugie szczęście, nawiedzili nas moi rodzice więc wraz z Menżem mogliśmy spokojnie chodzić do pracy.


No comments:

Post a Comment