Tuesday, May 20, 2014

Szukanie pracy

Jak wspomniałam we wczorajszym poście, szukam pracy. Jakby nie było mam czas - urlop macierzyński kończy mi się w listopadzie więc ciśnienia nie ma.

Daję sobie spokojnie czas do września/ października na jej znalezienie. Potem zacznę się martwić.

No ale, skoro wiedziałam już w marcu, że Menżu ma zaklepaną pracę, sama też wzięłam się za szukanie.


Pierwsze CV wysłałam już w marcu. Zaproszenie na rozmowę przyszło szybko, bo już dzień po rejestracji w systemie.

No więc, jak to zwykle bywa najpierw była rozmowa z działem HR. Wysyłając swoje CV wiedziałam, że części warunków nie spełniam, ale OK. I w trakcie rozmowy z Panią z HR wskazałam, że nie spełniam części warunków. Na co Pani stwierdziła, że nie ma problemu, bo firma zdaje sobie sprawę, że znalezienie specjalisty na stanowisko na które aplikuję jest w zasadzie nierealne. No OK pomyślałam, skoro tak to jest dobrze, jeśli uda mi się dostać te pracę to pewnie się douczę tego czego jeszcze nie umiem a jest wymagane na to stanowisko.

Rozmowę z HR przeszłam pozytywnie, więc zaproszono mnie do siedziby na test i rozmowę. Siedziba - 400 km od mojego miejsca zamieszkania. No ale myślę sobie pojadę co mi szkodzi. Firma była nawet tak miła, że dopasowała godzinę rozmowy do moich potrzeb (chciałam pojechać i wrócić w ten sam dzień do domu ze względu na Niecierpliwe dziecię i Menża).

Test poszedł mi do bani, rozmowa chyba lepiej. Ogólnie w jej trakcie wskazałam, że test poszedł mi źle z pewnych powodów, ale rekrutujący stwierdzili, że test nie jest raczej wyznacznikiem przyjęcia lub nie do pracy...

Pracy nie dostałam, bo ponoć mam za małą wiedzę.

Podsumowując moje użalanie się, co mnie wkurzyło? A to, że wiedząc, że nie mam wystarczającej wiedzy specjalistycznej firma dalej mnie zaprosiła na rozmowę. strata mojego czasu i ich. Mogli zamiast testu, przeprowadzić rozmowę telefonicznie zamiast mnie ganiać na drugi koniec Polski. Ewentualnie przeprowadzić rozmowę przez Skype...
I to jest coś czego zazdroszczę Menżowi - on nawet nie był jeszcze w siedzibie swojej nowej firmy - wszystko zostało załatwione mailem i telefonicznie, a umowa o pracę przesłana kurierem... - i to się nazywa XXI wiek :P. 

No pożaliłam się i już mi lepiej :)

No comments:

Post a Comment